Samotni w wielkim mieście

Znacie to uczucie, gdy zaczynacie oglądać serial, nie robiąc sobie wielkich nadziei, że wam się spodoba,  w trakcie oglądania kolejnych odcinków zdajecie sobie sprawę, że popadliście w lekką obsesję, aż wreszcie w okolicach finału sezonu macie ochotę potrząsać znajomymi i wrzeszczeć „dlaczego nikt poza mną tego nie ogląda?? Ja muszę o tym z kimś POROZMAWIAĆ!”? Nie? Hm. W każdym razie dokładnie tak miałam z serialem Looking, niedawno wyemitowanym przez HBO.

looking

Looking, jak sama nazwa nie wskazuje, opowiada o trzech umiarkowanie młodych gejach, mieszkających w San Francisco. Patrick i Agustín są przyjaciółmi z czasów studiów i wspólnie wynajmują mieszkanie (choć nie są parą), a do ich grona często dołącza również starszy o dziesięć lat Dom. Czas upływa bohaterom na pracy, imprezowaniu i mniej lub bardziej romantycznych randkach. Pozornie wydają się dość stabilni i poukładani – Patrick spełnia się w dobrze płatnej pracy, Agustin w związku, a Dom, który wkrótce skończy czterdzieści lat, ma wrażenie, że doskonale wie, jak potoczy się dalej jego życie (choć nie jest to szczególnie optymistyczna wizja). Ale, jak się wkrótce okazuje, to wszystko tylko pozory. Każdy z trzech bohaterów przechodzi wewnętrzny kryzys, a my dowiadujemy się, że odkrywanie siebie nie jest zarezerwowane jedynie dla nastolatków.

I tutaj przechodzimy do tematu, który poruszyłam w poprzednim poście, czyli do realizmu emocjonalnego. Kiedy zaczynałam oglądać serial, myślałam, że z jego bohaterami nie będę mieć wiele wspólnego. W końcu ani nie jestem mężczyzną, ani gejem, ani nie mieszkam w San Francisco. Tymczasem nastąpił u mnie syndrom, który nazwałam roboczo „fenomenem pozornego nieuczestniczenia”, czyli oglądałam serial z przekonaniem, że mnie to w ogóle nie dotyczy, po czym kiedy zorientowałam się w połowie sezonu, że owszem, jak najbardziej mnie dotyczy, byłam już tak mocno zanurzona w emocjonalny świat postaci, że przeżywałam serial bardziej niż jakikolwiek inną produkcję, której byłabym targetem (po prostu nie zdążyłam postawić bariery).

looking 2

Zatem okazało się, że w serialu realizmu emocjonalnego jest na kopy, i tego ogólnego, i osobistego. Po pierwsze, serial należy do rzadkiej kategorii produkcji o trzydziestolatkach, którzy zachowują się adekwatnie do swojego wieku. Po drugie (co zawsze zresztą podejrzewałam), okazuje się, że myślący, wrażliwi mężczyźni nie różnią się specjalnie w swoim postrzeganiu rzeczywistości od myślących, wrażliwych kobiet. Fantastycznie się zresztą ogląda tych bohaterów m.in. dlatego, że są w różnym wieku i widać po nich, jak bardzo zmienił się świat przez ostatnie kilkanaście lat. Dom, najstarszy z całej trójki, pozuje na „prawdziwego faceta” – niedostępnego macho. Ma problem z emocjami (przyczynił się zresztą do tego niefortunny związek sprzed lat), nie potrafi o nich rozmawiać i stara się ich do siebie nie dopuszczać. To człowiek, który przez dużą część swojego życia musiał ukrywać się ze swoja orientacją i nie mógł liczyć na to, że mama przyjmie ją do wiadomości, pogłaszcze go po główce i przejdzie nad faktem do porządku dziennego. Młodsi bohaterowie zachowują się już inaczej. Na ich tożsamość w bardzo niewielkim stopniu wpływa fakt, że są homoseksualni. Są mężczyznami, mieszkańcami dużego miasta, mają przyjaciół, pracę, hobby i to przede wszystkim determinuje ich życiowe wybory, a nie fakt, że wolą chłopaków. Bardzo odświeżający jest również fakt, że nie mają problemu, by mówić o tym, co czują. Nie wstydzą się, że zrobili z siebie idiotów i, podobnie jak stereotypowe przyjaciółki, dzwonią do siebie, żeby poskarżyć się po nieudanych randkach.

Istnieje jeszcze jeden powód, dla którego serial tak przyjemnie mi się oglądało. Jak wie każdy miłośnik fanfiction spod znaku slash, wszelkiego rodzaju opisy związków pomiędzy osobami tej samej płci czyta się/ogląda ciekawe ze względu na aspekt niejasnej relacji władzy. To zadziwiające, jak bardzo zachowania ekranowych par heteroseksualnych są zrytualizowane i jak często obserwując ich perypetie przylepiamy etykietki – „ofiara”, „podrywacz”, „wykorzystujący”, „wykorzystywana”, „drań”, „dziwka” itp. W momencie, kiedy wzajemne awanse czynią sobie osoby tej samej płci, nagle sprawy przestają być jasne. Kto kogo powinien podrywać w metrze? Czy jeśli bohater wsadzi dumę do kieszeni i pójdzie spotkać się z chłopakiem, który go wcześniej podrywał, to uczyni go słabym? Kto jest ofiarą w związku, w którym jeden z partnerów inicjuje trójkąt? Kto jest ofiarą w przypadku, gdy szef i podwładny lecą na siebie? Wszystkie nasze wyobrażenia na temat tego, jak powinno być, momentalnie okazują się nieadekwatne. I to każe zastanowić się nad naszym wyobrażeniem związków i perypetii wśród osób różnej płci (zwłaszcza tej pokazywanej na ekranach). Bardzo lubię to ćwiczenie umysłowe, które polega na zamianie płci partnerów na przeciwną i próbie wyobrażenia sobie, jak inaczej odbierana byłaby dana sytuacja. Looking daje aż nadto materiału do przemyśleń.

looking 3

Tempo serialu jest powolne, zdecydowanie bliżej mu do Mad Men niż chociażby do The L Word. Jednak warto dać mu szansę, nawet jeśli na początku czujemy się trochę znużeni, bo im dłużej oglądamy, tym bardziej zyskują bohaterowie, a finał sezonu (w którym sprawy gwałtownie przyspieszają) jest po prostu doskonały. Na całość składa się szereg drobnych, ale znaczących scen, jak ta, w której Frank i Agustin zastanawiają się, czy wyjść na miasto, czy obejrzeć film w domu, ta, w której Patrick i Richie rozmawiają w planetarium czy ta, w której Dom wybiera się na lunch z Lynnem. Do tego mamy cudowne nawiązania do lat 90-tych, które wzbudzą nostalgię w sercu każdego trzydziestolatka, świetną muzykę i plejadę dobrze zarysowanych postaci drugoplanowych. Jeśli zatem jesteście wielbicielami ciekawych postaci, niespiesznej akcji, pięknych zdjęć i nie boicie się konfrontacji z innością, serdecznie polecam wam Looking.

12 comments

  1. Mysza swego czasu polecała, ale mnie pierwszy odcinek zirytował niepomiernie sposobem kręcenia i uznałam, że to nie dla mnie. Poza tym Groffa nie trawię.

    • Sposób kręcenia i Groff zostają, więc akurat w tej kwestii nic się nie poprawia. Ale za to potem jest cudny Scott Bakula i Russell Tovey 🙂

  2. Groffa poznałam dopiero dzięki Looking i uważam, że jest uroczy, ma to coś co sprawia, że na jego widok twarz sama rozciąga mi się w uśmiechu, ale z drugiej strony jakoś nie ciągnie mnie do tego żeby oglądać go w czymś innym. Pierwszy odcinek bardzo mi się podobał a jak zobaczyłam kto jest reżyserem zrozumiałam dlaczego. Rusty, napisz proszę o In the flesh, jak nie ty to kto?
    Noido, nie wiem jaki jest twój stosunek do potakiwaczy ale napiszę ; Wszystko to święta prawda, nawet ta część, że nikt ze znajomych, niestety nie ogląda.

    • W Looking był naprawdę uroczy. To znaczy był irytujący pod wieloma względami, ale dlatego, że był taki jak normalny człowiek. Ja go pamiętam z Glee, ale z jakiegoś powodu nawet mi się te dwa wizerunki nakładają jeden na drugi, to znaczy co by było, gdyby Jesse St. James musiał zjeść swoją humble pie z powodu odmiennej orientacji seksualnej.

      Rusty napisała już zdaje się o In The Flesh?

      Mój stosunek do potakiwaczy jest oczywiście potakujący 😉 Dobrze, że mamy jeszcze internet, to chociaż tutaj możemy sobie powzdychać…

    • Zawsze czuję ciężar odpowiedzialności, kiedy ktoś poczuje się zachęcony 🙂

      Ktoś mi już opowiadał o tym Les Revenants. Czy to występuje z polskimi napisami?

    • Napisała ale tylko o 1 odcinku, a tu w niedzielę będzie 3. A Patricka kilka razy miałam ochotę pobić, choć teraz już nie pamiętam za co. Russel Tovey – biały Will Smith 🙂

      • Jego podejście do Richiego w kilku co najmniej miejscach zasługuje na facepalm 😉 Ale tak to jest, jak człowiek pod każym względem uprzywilejowany próbuje się dogadać z nieuprzywilejowanym 😉

Dodaj odpowiedź do Rusty Angel Anuluj pisanie odpowiedzi