Dziesiątego września tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego trzeciego roku, czyli dokładnie dziewiętnaście lat temu, telewizja Fox nadała pierwszy odcinek kultowego serialu Z archiwum X. Z tej okazji przygotowałam listę dziesięciu ulubionych odcinków serialu. Zachęcam do dorzucania kolejnych tytułów, tudzież stworzenia własnej listy.
Kolejność odcinków jest w zasadzie przypadkowa, poza jednym wyjątkiem, o którym na końcu.
Monday (sezon 6, odcinek 15)
Parszywy poniedziałek – Mulder budzi się rano i odkrywa, że jego łóżko wodne przecieka. Zalało sąsiadów, a budzik nie zadzwonił. Kiedy Mulder udał się do banku, został postrzelony, a po chwili cały bank wyleciał w powietrze. I tak jakieś osiem razy, bo Monday to Dzień Świstaka w stylu X-Files.
Dreamland i Dreamland II (sezon 6, odcinek 4 i 5)
Jeden z moich ulubionych odcinków z elementami komediowymi. Mulder zamienia się na ciała z niejakim Morrisem Fletcherem – śliskim typkiem pracującym dla Area 51. Morris Fletcher w ciele Muldera próbuje uwieść Scully, a w mieszkaniu agenta odkrywa dodatkowy pokój, służący dotąd jako graciarnia (to właśnie Fletcher wstawia tam łóżko wodne, które jest przyczyną katastrofy z odcinka Monday). Scena, w której Mulder jako Fletcher tańczy przed lustrem w samych gaciach – bezcenna.
Hollywood A.D. (sezon 7, odcinek 19)
Odcinek wyreżyserowany przez Davida Duchovnego. Udział wzięli: zombie-snajperzy jedzący tofurky, demoniczny biskup, pogonie wśród krypt, Garry Shandling jako agent Mulder, Tea Leoni jako agentka Scully, czerstwe dowcipy i kąpiel w pianie.
Conduit (sezon 1, odcinek 3)
Może się to wydać dziwne, biorąc pod uwagę, że zajmował on mniej więcej 50% fabuły, ale nigdy specjalnie nie zajmował mnie wątek kosmitów i porwania siostry Muldera. Być może dlatego, że nigdy do końca nie rozumiałam, co właściwie się stało (zaczęłam oglądanie od 4 sezonu i dopiero po siódmej serii przeszłam do początku). Ten odcinek wyjaśnia, dlaczego Fox Mulder został tym, kim był, a poza tym to właśnie w Conduit po raz pierwszy padają słynne słowa „I want to believe”.
Bad Blood (sezon 5, odcinek 12)
Na dywaniku u Skinnera Mulder i Scully tłumaczą, jak doszło do tego, że Mulder zaatakował drewnianym kołkiem niewinnego nastolatka. Ich wersje wydarzeń nieco różnią się od siebie, a my mamy niezły ubaw, oglądając Luke’a Wilsona, który w zależności od tego, kto na niego patrzy, jest czarującym brunetem (Scully) albo śliniącym się fajtłapą z wystającymi zębami (Mulder).
Triangle (sezon 6, odcinek 3)
Cudowny odcinek retro. Mulder próbuje odnaleźć zaginiony w okresie drugiej wojny światowej statek Queen Anne. Trafia na pokład, gdzie wciąż trwa rok 1939. Spotka tam osoby nieco zanadto przypominające Scully i Skinnera, co każe nam przypuszczać, że to wszystko mogło mu się tylko przyśnić.
Home (sezon 4, odcinek 2)
Jedyny odcinek serii, który pokazano w Fox tylko raz ze względu na kontrowersyjne treści. Dom Peacocków to nie miejsce, w którym ktokolwiek chciałby dorastać. Więcej nie napiszę – kto widział, ten wie, a kto nie widział, niech lepiej nadrobi zaległości!
Field Trip (sezon 6, odcinek 21)
Kolejny odcinek z najlepszego chyba sezonu szóstego. Mulder i Scully wybierają się na wycieczkę w góry, a kończą nadtrawieni przez gigantyczną roślinę-ludojada. Odcinek szczególny, ponieważ do końca nie wiemy, co jest rzeczywistością, a co halucynacją wywołaną przez enzymy trawienne grzyba.
X-Cops (sezon 7, odcinek 12)
Księżyc jest w pełni, więc nic dziwnego, że w okolicy czai się potwór. Mulder i Scully próbują rozwiązać sprawę, co znacznie utrudnia biegająca za nimi ekipa filmowa serialu The Cops. Odcinek nakręcony w konwencji paradokumentu (i parodii The Cops jednocześnie).
All things (sezon 7, odcinek 17)
Widziałam w swoim życiu setki, jeśli nie tysiące odcinków różnych seriali. Tylko jeden z nich noszę ze sobą na iPodzie. Jest to właśnie ten odcinek. Wyreżyserowała go Gillian Anderson. Fani zarzucali mu, że bohaterowie zachowują się nietypowo dla siebie i że nie jest spójny z całością. Nie do końca się z tym zgadzam. Myślę, że Gillian Anderson zrobiła sobie z tego odcinka taki fanfik i pokazała nam różne rzeczy, na które nigdzie indziej nie było dotąd miejsca. Jest to mój absolutnie ulubiony odcinek ever i chociaż nie znajdziecie go na żadnej liście „Najlepszych odcinków X-Files”, naprawdę warto go zobaczyć.
Dorzucicie swoje typy?
Ja tam zawsze najbardziej „Humbuga” lubiłam.
Mój Boże, ileż to czasu upłynęło od moich seansów z agentami EF BI AJ:)
Zdecydowanie u mnie prym wiedzie wspomniany przez Ciebie „Home”. Odcinek do którego lubię sobie czasem wrócić i obejrzeć.
Mroczny, obrzydliwy i nacechowany piętnem kazirodztwa.
I podobnie jak Rusty „Humbug”.
Momentami zabawny, nawet troszkę Scully roznegliżowanej można zobaczyć:)
I dorzuciłbym odcinek poprzedzający „Humbuga” czyli „The Host” przeze mnie i przez moje siostry nazywany „Szambomanem”
Co wy się tak w obrzydlistwach lubujecie? Ja wolałam te bardziej subtelne potwory, a najlepiej niewidoczne 😉
Szczerze? Głównie chodzi o tego karła, który skończył zarządzanie i wytknął Mulderowi szufladkowanie ludzi. I atmosfera cyrku i emerytury na Florydzie wymieszane razem.
😀 Chyba muszę obejrzeć jeszcze raz, bo nic z tego odcinka nie pamiętam.
Chyba to ma coś wspólnego z wiekiem (przynajmniej u mnie). Miałem może dwanaście lat jak TVP2 wyemitowała pierwszą serię. Dzieciak zapamięta obrzydliwości lepiej, niż zawiłe teorie spiskowe dotyczące kosmitów i rządu U.S.A:)
Przypomniał mi się jeszcze jeden odcinek. Ten, w którym meksykanin powodował, że zarazki rozprzestrzeniały się na niespotykaną skalę.Miało to coś wspólnego z Chupacabrą:)
Nazywał się „El Mundo Giro” i to była czwarta seria:)
Rany, z całej tej listy pamiętam tylko „Home” i „Monday”, ale oba są zdecydowanie na topie również u mnie : ) Z powodów, których nie pamiętam, jakiś czas temu obejrzałam sobie „Home”, ale z powodów, które pamiętam, był tak samo przerażający i obrzydliwy 😉
Plus rzeczywiście „Humbug” – Scully jedząca robaka to było coś 😉
Bardzo lubiłam też odcinek, w którym „polowali” na potwora z jeziora – pewnej nocy utknęli na środku i nie mogli dostać się do brzegu, bo była zbyt gęsta mgła. Nie pamiętam niestety tytułu. No i zginął tam piesek Scully 😦
Ja X-Files oglądałam po raz pierwszy późno, dopiero na studiach. Wtedy, kiedy po raz pierwszy był emitowany w telewizji, był dla mnie stanowczo zbyt straszny. Może stąd taki a nie inny zestaw ulubionych odcinków, raczej tych nieco sentymentalnych.
El Mundo Giro pamiętam, rzeczywiście był niezły. Świetnie operowano w nim światłem – był cały taki brązowawy 😉 Zresztą kolorystyka poszczególnych odcinków to byłby temat na pracę magisterską, jak przypuszczam 😉
Ten odcinek o mgle i potworze z jeziora nazywał się Quagmire. Też był fajny 🙂 W ogóle zamknięcie się w 10 odcinkach to jest jakaś niemożliwość. Może w 25 by się udało…
Jakie fajny wpis o jednym z moich ukochanych seriali! Uwielbiam, maniakalnie i absolutnie, Morrisa Fletchera 🙂
A moim ulubionym nie wiem, czy by nie był „Post Modern Prometheus” 🙂
Ok. więc dorzucam od siebie
“Squeeze” Za (IMO) jednego z najbardziej ikonicznych dla serii “potwora” i za autentyczny niepokój jaki wywołał.
“Dod Kalm” .Mulder i Scully jako staruszkowie. POEZJA 😀
“War of the Coprophages” Jeden z pierwszych (pierwszy?) “jajcarskich” odcinków. Widać że twórcy i aktorzy zgrywają się z samych siebie a końcowy “dialog” niszczy system ;D
“Never Again” Scully robi tatuaż i pozwala sobie na “chwilę zapomnienia”. 😀
“Chinga” Odcinek w którym maczał palce Stephen King. Świetny klimat.
“The Goldberg Variation” O tym czym jest niesamowite szczęście i niewiarygodny pech. 😉
“The Amazing Maleeni” Ciekawa “Intryga” i świetny odcinek wykorzystujący motywy “magii” i sztuki iluzji.
“Je Souhaite” Trochę oklepany motyw dżina i “uważaj czego sobie życzysz”. Ale podany w bardzo fajny typowo X-Filesowy sposób do tego ze sporą dawką humoru.
“Arcadia” Mulder i Scully udający małżeństwo. Kilka świetnych dialogów (chociażby ten o wierze w zjawiska niewyjaśnione). Kolejny odcinek sprawnie łączący elementy “grozy” z humorystycznymi.
“Hungry” Chyba jedyny odcinek pokazujący wydarzenia z perspektywy “ściganego”.
A gdzie jest „The Post-Modern Prometheus”? Toz to cudowny hold dla starych filmow grozy (i cudowna koncowka!). 🙂 Ja mialbym problem z wybraniem moich „naj” – caly watek spiskowy by sie zalapal, a potem pewnie pozostale odcinki. za bardzo lubie ten serial. 🙂
Ach, ten Post-Modern Prometheus. Problem mój z tym odcinkiem jest taki, że nie bardzo go pamiętam z czasów, kiedy oglądałam wszystkie X-Filesy po kolei (czyli nie zrobił na mnie wtedy większego wrażenia), a gdzieś mi zaginęła płyta z tym akurat kawałkiem sezonu i nie mogłam przy tworzeniu listy obejrzeć go drugi raz.
Natomiast jeśli chodzi o odcinki, które jeszcze bym dodała do swojej listy, to z pewnością znalazłyby się na niej i Je Souhaite i Arcadia i Milagro i Squeeze i How The Ghosts Stole Christmas i w ogóle jaki to był dobry serial, no! 🙂
Peacock – zdecydowanie najstraszniejszy!!!
[…] że poza mną one nikogo tak bardzo nie śmieszą. Poza tym dobrze mi się pisało wpis o 10 najlepszych odcinkach X-Files, bo dzięki niemu zrobiłam sobie miłą wycieczkę w przeszłość. Ale chyba największy […]