Dziesięć powodów, dla których powinniście oglądać The Good Wife

??????????????????????

Uwaga, spojlery!

1. Bo lubi się wszystkich bohaterów

Serio, nie ma chyba w tym serialu bohatera, którego bym nie lubiła (choć bynajmniej nie są bez wad). Najniżej w rankingu plasuje się chyba Peter Florrick, ale z drugiej strony zawdzięczamy mu Eli Golda i wszystkie te polityczne przepychanki, które doskonale się ogląda.

women of good wife

Poza tym ten serial ma nie jedną, nie dwie, ale trzy doskonale napisane, pełnoprawne żeńskie postaci. Każda spełnia na swój sposób definicję silnej kobiety – silnej w znaczeniu pozytywnym, a nie w znaczeniu bycia facetem w spódnicy. Jednocześnie widzimy je też w gorszym momentach, chwilach załamania, płaczące, smutne, zagubione, rozczarowane. Po prostu ludzkie.

2. Bo bohaterowie drugoplanowi są świetni

W rolach drugoplanowych i epizodycznych pojawia się plejada doskonałych aktorów, m.in. Michael J. Fox, Alan Cumming, Amanda Peet, Mamie Gummer, Martha Plimpton, Rita Wilson, Matthew Perry, America Ferrera, Melissa George i masa innych. Nie wiem, czy to zasługa aktorstwa czy scenariusza, ale nieraz osoby mające 10 minut czasu ekranowego potrafią stworzyć postaci zapadające w pamięć mocniej niż główni bohaterowie niektórych seriali. Poza tym – i to jedna z moich ulubionych cech tego serialu – te postacie przewijają się nie przez jeden czy dwa, ale całe pięć sezonów i w najmniej spodziewanym momencie potrafią powrócić. Autentycznie się nieraz czeka na te powroty (Elsbeth Tascioni!), a potem podskakuje radośnie na kanapie, kiedy wreszcie nastąpią.

3. Bo ma cudowne prawnicze potyczki, z których nic nie rozumiem

office

Moja wiedza o prawie wynosi absolutne zero. Powiem więcej – prawo mnie w ogóle nie interesuje, a prawnicze seriale mnie nudzą. Tymczasem The Good Wife potrafi sprawić, że oglądam te ich przepychanki na paragrafy z prawdziwą przyjemnością. Oczywiście, że to nie ma nic wspólnego z prawdziwym prawem. Ale przecież House’a oglądaliśmy nie po to, żeby dowiedzieć się cokolwiek o medycynie i tak samo z The Good Wife – oglądamy, ponieważ cudownie przerzucają się drobnymi złośliwostkami, pojedynkują na podstępy i robią się nawzajem w butelkę. (przy okazji – to jest powód, dla którego porzuciłam Suits. Bo bohaterowie seriali prawniczych powinni w mojej opinii choć od czasu zajmować się prawem, a nie tylko świecić garniturami za milion dolarów i przekonywać nawzajem o własnej zajebistości.)

4. Bo tworzy spójny, realistyczny świat

Wiecie, czego najbardziej nie cierpię w serialach? Wątku siostry głównej bohaterki, która przyjechała na dwa-trzy odcinki, ukradła jej narzeczonego albo pieniądze, została przykładnie ukarana, a potem zniknęła, żeby nigdy więcej nie powrócić (i nikt nawet o niej więcej nie wspomni). W The Good Wife prawie nie ma takich wątków. Jeśli jakaś postać pojawiła się raz, z pewnością powróci. Brat głównej bohaterki może zniknąć na pół sezonu, ale wiemy, że tam jest i że na pewno nie widzieliśmy go po raz ostatni. Co więcej, epizodyczne postacie typu pani, którą zwolnili z biura DA, też potrafi powrócić w zupełnie niespodziewany sposób. To tworzy wrażenie obcowania z prawdziwym światem, gdzie przecież nasi krewni nie znikają, kiedy tylko skończy im się aktualny wątek fabularny w naszym życiu, a ludzie wykonujący ten sam zawód obracają się mniej więcej w tym samym kręgu znajomych, których raz spotyka się częściej, a raz rzadziej, ale jednak nieustająco istnieją.

alicia kalinda diane

Druga sprawa – bohaterowie się zmieniają. Alicia Florrick z pierwszego sezonu to zahukana, cicha szara myszka. Alicia z piątego to świadoma swojej wartości kobieta, która gotowa jest podejmować trudne decyzje i nie będzie siedzieć w kącie i rozpaczać, kiedy coś pójdzie nie po jej myśli. Ale nie tylko główna bohaterka się rozwinęła. Weźmy Cary’ego Agosa, który pokornie zjada swoją humble pie i z przemądrzałego karierowicza staje się naprawdę fajnym facetem. Weźmy Kalindę, która nigdy nie doszła do końca do siebie po kłótni z Alicią. Weźmy Florricka, który pnie się po szczeblach kariery mimo swojej początkowej jakże gównianej sytuacji. Wszyscy oni rozwijają się, zmieniają, uczą, a co najważniejsze, robią to w granicach logiki i prawdopodobieństwa.

5. Bo sezon piąty zwala z nóg

tumblr_mu7vqbj8Xi1qd1s6no1_250 tumblr_mu7vqbj8Xi1qd1s6no5_250 tumblr_mu7vqbj8Xi1qd1s6no2_250tumblr_mu7vqbj8Xi1qd1s6no3_250 tumblr_mu7vqbj8Xi1qd1s6no4_250 tumblr_mu7vqbj8Xi1qd1s6no6_250

I szlag trafił mój OTP buuu.

Sezon czwarty był przyjemny, ale ratingi leciały na łeb na szyję, więc producenci i scenarzyści, przestraszeni wizją kasacji, wspięli się w tym roku na wyżyny swoich możliwości intelektualnych. W efekcie zafundowali nam taki początek piątego sezonu, że wciąż nie mogę pozbierać szczęki z podłogi. Fantastyczny pierwszy odcinek, powolne budowane napięcie i wreszcie odcinek z ostatniej niedzieli, Hitting The Fan, który był chyba jednym z najlepszych odcinków, jakie widziałam w publicznej amerykańskiej telewizji od czasów doktora House’a i Three Stories. Wszystkie układy między bohaterami uległy przetasowaniu i bardzo jestem ciekawa, co teraz z tego wszystkiego wyniknie.

6. Bo jest zabawny

Twórcy doskonale wiedzą, kiedy rozładować atmosferę, wprowadzając element komediowy, przy czym jest to zazwyczaj element komediowy bardzo przyzwoity. Co ciekawe, również bohaterowie mają poczucie humoru, co się paradoksalnie w telewizji szalenie rzadko zdarza.

7. Bo pokazuje przyjaźń w taki sposób, że w nią wierzymy

alicia kalinda

Ten serial pokazuje nie tylko tradycyjną, jedynie słuszną przyjaźń pomiędzy mężczyzną a mężczyzną, ale również przyjaźnie między kobietami. Co więcej, te przyjaźnie nie polegają jedynie na rozmowach o ciuchach i facetach! A już prawdziwym ewenementem jest to, że pokazuje również przyjaźnie między mężczyznami i kobietami, w których a. nie ma żadnych podtekstów erotycznych, b. mężczyzna nie jest gejem ani kobieta lesbijką. Zadziwiające.

8. Bo komentuje bieżące wydarzenia

Coś pojawiło się w nagłówkach wszystkich gazet na świecie? The Good Wife to skomentuje. I to w sposób, który daje do myślenia.

9. Bo to chyba jedyny serial rozrywkowy dla dorosłych

Istnieje trochę seriali, których głównym targetem są ludzie całkiem dorośli (np. Mad Men), ale są one niemal wyłącznie ciężkimi dramatami, od których boli albo głowa, albo dusza. Rozrywkowe seriale zazwyczaj robione są raczej pod młodszą widownię. Tymczasem w przypadku The Good Wife widać, że docelową widownią są ludzie obarczeni rodzinami, dziećmi, hipotekami i kredytami do spłacenia, którzy nie mogą z dnia na dzień porzucić wszystkiego i zacząć życia od nowa (i tak oto z grubsza zdefiniowałam pojęcie dorosłości). Miło się patrzy na bohaterów, którzy podejmują decyzje za pomocą myślenia, a nie porywów serca i którzy miewają chwilę refleksji, zanim zaczną uprawiać z kimś dziki seks w biurowym schowku na szczotki.

10. Bo będziecie się dobrze bawić

The Good Wife

Oczywiście, The Good Wife jest bajką. Bajką o ludziach ustawionych, wpływowych, pięknych, dobrze ubranych i bogatych. Ale ta bajka jest kawałkiem naprawdę doskonale zrealizowanego rozrywkowego kina, gdzie wątki prawnicze, rodzinne, rozrywkowe i polityczne łączą się w doskonale wyważoną, świetnie przemyślaną całość. Pozwala złapać oddech pomiędzy kolejnymi odcinkami ciężkich seriali typu Justified, The Killing czy Mad Men. W tej chwili jest to jedyny serial amerykańskiej telewizji publicznej, który wciąż oglądam (poza Sleepy Hollow, ale to świeżynka, więc nie do końca się liczy). Wszystkie inne dobre seriale albo się pokończyły, albo zepsuły, gdy tymczasem The Good Wife trzyma poziom (a nawet robi się coraz lepsze), a ja czekam na każdy kolejny odcinek.

24 comments

  1. Bardzo trafnie to ujęłaś. Sama wymieniłabym podobne powody. Mi najbardziej podoba się wiarygodna ewolucja głównej bohaterki, świetnie napisane postacie drugoplanowe, umiejętne nawiązywanie do bieżących wydarzeń oraz niestereotypowe przedstawianie kobiet w ciąży, czy osób niepełnosprawnych.
    Piąty sezon rzeczywiście powrócił z wielkim hukiem. Czwarty był niezły, ale po tych kilku odcinkach widać, że scenarzyści powrócili do pełnej formy i nie zamierzają odpuścić.
    Dodam też, że jestem wielką fanką Elisabeth Tascioni. Jak tylko wiadomo, że pojawi się w odcinku, to czekam na niego z jeszcze większą niż normalnie niecierpliwością.

    • Fakt, nie pomyślałam o tych niestereotypowych przedstawieniach.
      Elsbeth Tascioni jest rewelacyjna, podobnie jak wcześniej Eli Gold powinna dostać etat (może zresztą dostanie po tej przemianie, kto wie :).

  2. Serialem interesuję się od kiedy o nim pierwszy raz usłyszałam, czyli jeszcze przed premierą. Mija 5 lat, ja dalej nie oglądam i mam wyrzuty sumienia, bo zdaję sobie sprawę, że to wielki tytuł jest. Cóż, muszę wreszcie znaleźć czas, bo Twoja notka jest dla mnie najlepszą motywacją. Tym bardziej, że po zakończeniu Breaking Bad popadłam w serialowy marazm i wszystkie serie kwituję wzruszeniem ramion. Może TGW mnie przebudzi?

    • E tam, wyrzuty sumienia. Ciesz się, że tyle dobra cię czeka 🙂 Nie wiem, czy TGW jest w stanie zastąpić BB, myślę, że to zdecydowanie nie ten kaliber. Może musisz po prostu odczekać i odżałować i zabrać się za kolejne rzeczy dopiero za jakiś czas?

    • Dopiero wczoraj obejrzałam ostatni odcinek. Oj, jaki on jest dobry. Ogólnie bardzo mi się podobało to, że mając wybór pomiędzy skierowaniem serialu ponownie na romans pomiędzy Alicią i Willem oraz konflikt na linii Lockhart & Gardner i Florick & Agos twórcy zdecydowali się na to drugie. Romans chyba się jednak trochę wyczerpał (co nie znaczy, że nowe relacje pomiędzy tą dwójką nie wniosą do niego nowych, ciekawych emocji), natomiast konflikt pomiędzy starymi wyjadaczami prawa a młodą firmą i wszystkimi tymi relacjami, które pomiędzy nimi istnieją ma ogromne pokłady świetnych wątków.

      • O tak, zdecydowanie konflikt jest ciekawszy niż odgrzewanie romansu. Ja tam zresztą uważam, że ten romans może się nam znienacka rozpalić na nowo, tym bardziej, że po coś wsadzili Melissę George do gabinetu Florricka…

  3. Osobiście tkwię gdzieś w trzecim sezonie, bo ja mam fazy na TGW i co pół roku oglądam sezon lub pół na raz, ale strasznie mi się ten serial podoba. Również od strony wizualnej, mieszkanie Alicii jest cudowne.

  4. Uwielbiam TGW dokładnie z tych powodów, które wymieniłas. Bardzo ważne są dla mnie powroty postaci pojawiających się epizodycznie. Szczególnie lubię odcinki, w których pojawia się Michael J. Fox 🙂

  5. Co do lubienia wszystkich bohaterów to ogólnie się zgadzam, ale Will ostatnio ciut mnie niepokoi… I to nie tylko przez tę dziwną kobietę, ż którą się spotyka. Chyba coś się w nim przekręciło…

  6. Serial (do 4. sezonu włącznie) pokazuje w Polsce Universal Channel, po tym, jak zniknął kanał Hallmark. Co ważne, tylko z kilkoma odcinkami poślizgu! Między finałem w Stanach i w Polsce minął miesiąc, może 1,5, co jest wynikiem dość imponującym…

    Co do samego serialu – ubóstwiam. Chociaż chyba odcinek z 27 października jest lepszy, niż ten z 3 listopada. 🙂
    Tak, czy inaczej – naprawdę warto!

    • O, no proszę, dziękuję za informację. Próbowałam dowiedzieć się od stacji 13 Ulica, czy będą nadawać dalszy ciąg TGW, ale nie raczyli podzielić się informacjami… Teraz rozumiem dlaczego – nie chcieli widocznie robić reklamy konkurencji (chociaż czy to rzeczywiście konkurencja? Wydaje mi się, że oba kanały mają tego samego właściciela).

Dodaj komentarz