O kobietach na amerykańskiej prowincji, czyli Chrzanić Kevina (Amazon Prime)

Pomysł na Chrzanić Kevina jest tyleż prosty, co genialny. Co by się stało, gdybyśmy, zamiast oglądać przygody Kevina – typowego chamskiego bohatera amerykańskiego sitcomu – wyszli do kuchni za jego żoną? Tą żoną, która jest wiecznie ofiarą żartów, drobnych upokorzeń i prostackich komentarzy? Tą żoną, która nie wiadomo dlaczego wytrzymuje z nim od lat? Jak można łatwo przewidzieć, okazuje się, że Allison nie znosi swojego chamskiego, egoistycznego męża. Tak bardzo, że życzy mu śmierci. A właściwie gotowa jest sama go zabić.

Serial zbudowany jest w nietypowy sposób – to zderzenie sitcomu z dramatem. Płynnie przechodzimy pomiędzy dwiema konwencjami, a każdy odcinek łączy jedną i drugą w sposób, który nie da się z góry przewidzieć. Sceny z udziałem Kevina są sitcomem. Te z udziałem Allison, w których Kevin znajduje się poza kadrem, są kręcone jak dramat. Niesamowite, jak inne wrażenie robią te same wnętrza, kiedy inaczej się oświetli. Moment przejścia pomiędzy jednym a drugim światem zaskakiwał mnie za każdym razem. Sceny sitcomowe są… no cóż sitcomowe – kilka kamer, ostre światło, przerysowana gra aktorska, śmiech z offu. Sceny dramatyczne nakręcone są w zupełnie innej, mrocznej konwencji, z widocznym brudem i bałaganem, pojedynczą kamerą, najczęściej w zbliżeniach lub planach średnich, dzięki czemu możemy dokładnie przyjrzeć się naszej bohaterce.

Annie Murphy jako Allison

A jest się czemu przeglądać, bo Annie Murphy, która gra główną rolę, jest świetna. Doskonale odnajduje się w obydwu konwencjach – komediowej i dramatycznej. Dobrze wypada również Patty (Mary Hollis Inboden) – jej sąsiadka, w pierwszych odcinkach trzymająca z „chłopakami”. Patty to moim zdaniem chyba najciekawsza postać w serialu. Na początku Patty „nie jest jak inne dziewczyny” – śmieje się z seksistowskich dowcipów, nie krytykuje głupich pomysłów reszty chłopaków, nabija się z Allison i jej starań. Z czasem jednak odkrywamy, co kryje się za tą postawą i obserwujemy jej przemianę. Kevin i męscy bohaterowie wypadają znacznie mniej ciekawie, głównie dlatego, że są bardzo stereotypowi. Jest to zresztą efekt zamierzony, bo pojawiają się oni właściwie wyłącznie w sitcomowej części serialu, a wszystkie wątki z ich udziałem pomyślane są w taki sposób, żeby obnażyć funkcjonujący w tego typu produkcjach schemat bohatera. Kevin to wielkie dziecko, które uważa, że cały świat powinien kręcić się wokół niego, a jednocześnie, podobnie jak dziecko, nie ponosi zbyt wielu konsekwencji swoich działań. Rywalizacja z sąsiadami, oszustwa finansowe, kłamstwa, pochopne decyzje, przemoc – żadna z tych rzeczy nie zmienia w znaczący sposób rzeczywistości Kevina. Jego problemy znikają wraz z końcem odcinka i nikt do nich nie wraca. Kevin, choć nie jest głównym bohaterem, podlega prawom głównego bohatera sitcomu, dzięki czemu wychodzi cało z każdych tarapatów.

Kevin, Allison i „chłopaki” (czyli ojciec Kevina Pete, sąsiad Neil i Patty)

Co innego Allison. W jej świecie czyny jak najbardziej mają konsekwencje, i to, wraz z rozwojem akcji, coraz bardziej ponure. Ale jej rzeczywistość ma także zaletę – jest dynamiczna. Konwencja dramatu pozwala bohaterce na coś, co nie dane jest Kevinowi – rozwój. Allison może wchodzić w nowe relacje i robi to. Jej rodząca się na naszych oczach przyjaźń z Patty jest bez wątpienia najmocniejszą stroną serialu. Bo w gruncie rzeczy Chrzanić Kevina to opowieść o przyjaźni dwóch kobiet, którym wydaje się, że nie mają żadnych perspektyw. Uwięzione w małomiasteczkowej, patriarchalnej rzeczywistości, gdzie jedyną opcją rozwoju jest zmiana pracy ze sprzedawczyni w alkoholowym na kelnerkę, zaczynają zauważać, że zależy od nich więcej, niż im się początkowo wydawało. Ta przyjaźń daje im coś, czego wcześniej nie miały – odwagę, żeby wziąć życie w swoje ręce.

Allison i Patty

Chrzanić Kevina nie jest serialem pozbawionym wad. O ile pierwsze cztery odcinki ogląda się szybko, potem akcja zwalnia i druga część trochę się dłuży, a wątek kryminalny wydaje się nieco naciągany. Sekwencje sitcomowe też z czasem coraz bardziej ciążyły akcji – chociaż z odcinka na odcinek było ich mniej, momentami miałam wrażenie, że twórcy nie mieli do końca pomysłu, w jaki sposób je ograć, aby wciąż wnosiły coś do fabuły, nie będąc jednocześnie ani szczególnie śmieszne (bo Kevin nie miał budzić sympatii), ani męczące. Mimo wszystko jest to jednak ciekawy, dobrze zagrany serial, który dekonstruuje różne fabularne wątki i każe nam się zastanowić, z czego właściwie lubimy się śmiać. Na pewno obejrzę drugi sezon (zresztą ma on być ostatni). Mam nadzieję, że bohaterkom uda się na dobre porzucić sitcom.

Dodaj komentarz